PiS przejął demokratycznie władzę jesienią 2015 r. Jednak zdobycie większości w Sejmie i Senacie, a wcześniej obsadzenie stanowiska prezydenta RP, były zaledwie początkiem procesu przejmowania władzy przez partię Jarosława Kaczyńskiego. Dla realizacji tak szeroko zakrojonego planu przejęcia państwa i wzięcia społeczeństwa w jasyr uzyskanie kontroli nad procesem ustawodawczym oraz nad egzekutywą mogło być tylko pierwszym, nieodzownym, acz wcale nie najważniejszym krokiem.
Przejmowanie przez PiS władzy nad Polską było procesem, który trwał jeszcze cały rok 2016 i 2017. Proces ten składał się z kilku istotnych posunięć. Wobec braku uzyskania kwalifikowanej większości w Sejmie i niemożności zmiany konstytucji, partia obowiązującą konstytucję de facto zawiesiła przejmując nielegalnie kontrolę nad Trybunałem Konstytucyjnym i oddając kierownictwo tej newralgicznej instytucji osobie najpewniej poważnie uwikłanej w agenturalne wątki i wobec tego łatwo sterowalnej. Niemal natychmiast po wyborach oddano na partyjną służbę publiczne wcześniej media, których propaganda prorządowa celowo jest tak ordynarnie tępa, aby stworzyć wrażenie oczywistości nadawanym tam reinterpretacjom faktów. Kluczowe było przejęcie całkowitej kontroli nad prokuraturą, wzmocnienie uprawnień przejętych agend stosowania przymusu, z różnymi służbami specjalnymi na czele, intensyfikacja inwigilacji obywateli. Żadne wystąpienie na ścieżkę postępowania karnego przeciwko osobie związanej z władzą w efekcie nie jest już możliwe, co więcej próba kierowania zgłoszeń przeciwko ludziom władzy do prokuratury może łatwo skończyć się zarzutami dla zgłaszającego, gdy skieruje on uwagę tych służb na swoją osobę. Zmiana struktury organizacyjnej szkół skłoniła opinię publiczną do skoncentrowania się nad raczej technicznym aspektem likwidacji gimnazjum i rozdysponowania uwolnionych tak trzech roczników pomiędzy licea i podstawówki, podczas gdy prawdziwa zmiana zachodzi obecnie na płaszczyźnie programów nauczania, dopasowanych do potrzeb kształtowania przyszłych kadr prawicowego państwa, dosłownie miernych, ale wiernych. W końcu wraz z ostatnimi dniami 2017 r. zanegowano trójpodział władzy, wobec czego wszystkie sądy w kraju znalazły się pod presją polityczną w swoim orzecznictwie. A dzięki powołaniu tzw. izby dyscyplinarnej przy nowym Sądzie Najwyższym taka sama presja obejmie przedstawicieli wszystkich zawodów prawniczych. Nie tylko sędzia nie będzie chciał wydać wyroku niekorzystnego dla władzy, ale nawet może nie znaleźć się adwokat chcący bronić przed tym sądem jej przeciwnika. Dodatkowo obowiązek składania oświadczeń majątkowych obejmie tak wiele zawodów, że pod presją dodatkowych represji znajdzie się znaczna część społeczeństwa. Wygenerowany tutaj „efekt mrożący” znacząco zredukuje potencjał wszelkich prób politycznego wystąpienia przeciwko planom władzy.
Tak oto w nieco ponad 2 lata króliczek został przez PiS dogoniony. Jak się wydaje, wszelkie luki w sieci zostały zamknięte. W roku 2018 r. jednak dowiemy się rzeczy kluczowej. Jest nią odpowiedź na pytanie: po co tak naprawdę PiS potrzebował przejąć całkowicie państwo?
W nowym roku może się nic wielkiego nie wydarzyć. Ale stworzone zostały narzędzia, aby króliczka w końcu pochwycić, oberwać ze skóry, ugotować i zjeść. W kolejnych miesiącach będziemy obserwować, jaki los czeka krytyczne dotąd wobec rządu media. Jakie nieprzyjemności spotkają niektórych polityków opozycji, niektórych dziennikarzy, felietonistów i politycznych komentatorów od zawsze PiSowi nieprzychylnych? Co stanie się z wybranymi obywatelami, którzy za sprawą udziału w ulicznych protestach lub wpisów w mediach społecznościowych w sposób szczególnie dostrzegalny narazili się władzy?
Króliczek w latach 2015-2017 stracił wolność i pole manewru. W roku 2018 gra toczy się już o samo jego przetrwanie.