Z dużą satysfakcją czyta przeciętny liberał tego rodzaju informacje, nawet jeśli jeszcze nie jest pewny tego, czy twarde zapowiedzi się ziszczą, gdy przyjdzie co do czego. W czasie wczorajszego spotkania m.in. z Frakcją Dyskryminacyjną, czyli prawym skrzydłem własnej partii, premier Donald Tusk jasno postawił sprawę swoich oczekiwań wobec klubu PO w kontekście ustawy o związkach partnerskich. Stronnicy dyskryminacji mają utworzyć własny projekt lub włączyć się w prace nad projektem posła Artura Dunina i wypracowany tak kompromis zgodnie zresztą partii poprzeć nie tylko w I czytaniu, ale także w głosowaniu ostatecznym. Lider dyskryminatorów Jarosław Gowin zaś w ostatnich dniach buńczucznie zapowiadał, że projektu o związkach partnerskich w ostatecznym głosowaniu nigdy nie poprze. Czy teraz zmieni zdanie, gdy szef Platformy jasno zapowiedział, na wypadek ponownego „wyłożenia się PO” na tej sprawie, prowadzenie z Frakcją Dyskryminacyjną rozmów koalicyjnych, ale już jako z odrębnym podmiotem politycznym (czyli innymi słowy wyrzucenie dyskryminatorów z Platformy)? Czas niechybnie pokaże.
Tak się składa, że premier tą rozmowę z Gowinem i jego stronnikami przeprowadził w dzień opublikowania przez „Liberte!” wywiadu z ministrem sprawiedliwości na temat m.in. związków partnerskich. W jego trakcie Gowin wyjaśnił, że jego poparcie dla idei liberalnych kończy się na etapie XIX-wiecznym i sformułował wobec redakcji liberalnego kwartalnika i związanego z nim środowiska takie oto, niezwykle „miłe” i złowieszcze zdanie: „Możecie mi wierzyć, że zrobię wszystko, żeby zapobiec ziszczeniu się waszych ideałów”.
Jako że o wywiadzie poinformowały i podlinkowały go największe media internetowe, zastanawiam się, czy premier tekst ten może czytał, albo dostał jego fragmenty w streszczeniu od swoich służb prasowych. Jeśli tak, to minister Gowin powinien być świadomy, że zacytowane zdanie Donald Tusk mógł odebrać jako skierowane także pod jego adresem. Bo nawet jeśli lata praktyki na szczytach polityki pod presją efektywności w dość zachowawczym kraju zmieniły Tuska, to jednak słowa Gowina mógł on odebrać jako brutalny atak na jego własne ideowe korzenie. Trudno, aby premier cieszył się z posiadania w ekipie kogoś, kto zapowiada walkę z jego własnymi ideałami…
Jeśli nasza publikacja przyczyniła się do osłabienia pozycji Jarosława Gowina w ramach PO, to możemy być tylko zadowoleni z kolejnego dobrego kroku wykonanego w sprawie liberalizmu w Polsce. Od entuzjazmu winniśmy pozostać jednak dalecy, ponieważ zdecydowane postawienie sprawy przez Tuska co prawda cieszy, to jednak nic nie zmienia w sytuacji parlamentarnej, gdzie amputacja dyskryminatorów pozbawiłaby rząd PO-PSL większości. Gdyby nie ta okoliczność, Gowin najpewniej już byłby poza PO, ponieważ cały szereg jego wypowiedzi nosi znamiona otwartego wypowiedzenia wojny ideowej Tuskowi i większości w Platformie. Problem konserwatystów w PO rozwiązać można realnie dopiero w 2015 r. Być może najnowsza inicjatywa Romana Giertycha i Michała Kamińskiego (IMP) jest przygotowaniem gruntu dla aksamitnego rozwodu w PO, w efekcie którego konserwatyści przeszliby do nowej partii, powalczyli o odebranie PiS części wyborców tracących złudzenia co do ewentualności świetlanej przyszłości zbliżającego się do 70. roku życia Jarosława Kaczyńskiego, a następnie stali się potencjalnym partnerem koalicyjnym dla PO, o zbieżnych poglądach na gospodarkę i Europę. W takim nowym układzie PO zyskałaby możliwość realizacji całości programu liberalnego jako partia centrum, w jednych sprawach z poparciem nowej konserwatywnej centroprawicy, w innych we współpracy z SLD i Ruchem Palikota.