W Szwecji tak jest. W każdym biurze, zakładzie pracy etc., w miejscu reprezentatywnym i łatwo dostępnym, znajduje się wykaz poziomu zarobków poszczególnych pracowników: nazwiska, stanowiska, sumy. To się podoba OPZZ, która to centrala związkowa właśnie ogłosiła zamiar złożenia projektu ustawy kopiującej szwedzkie rozwiązanie na polski grunt.
Argument w stylu „tak to robią w Szwecji” jest oczywiście dość marny. Równie dobrze można bowiem postulować wprowadzenie zakazu „propagandy homoseksualnej” (czyt. działań na rzecz zwiększenia tolerancji dla homoseksualnych współobywateli) mówiąc „tak to robią na Litwie” lub całkowitego zakazu aborcji nawet przy zagrożeniu życia matki za pomocą klasycznego „tak to robią na Malcie”. Też kraje UE, a więc potencjalne wzory. Jednakowoż żaden to argument, bo jednak mamy własny rozum i sami potrafimy ocenić sensowność takiego czy innego rozwiązania.
To rozwiązanie zaś jest nie tylko złe, ale wręcz skandalicznie złe. W świecie, gdzie państwa wykorzystują nowoczesne środki, aby potajemnie zacieśnić pętlę inwigilacji wokół obywatela, gdzie narastają nasze obawy o prywatność i ochronę dobrego imienia w sieci, gdzie uliczny monitoring i telefony komórkowe pozwalają władzom stworzyć algorytmy zachowań i poznać nasz rozkład tygodniowych zajęć wraz z lokalizacją, OPZZ proponuje, aby finansowy aspekt naszego życia stał się jawny dla każdego, kto zechce tą wiedzę posiąść. Nie tylko dla urzędu skarbowego, powołanego do strzeżenia interesów państwa pobierającego daniny, ale także dla wścibskiego sąsiada, który lubi wiedzieć wszystko i chętnie się swą wiedzą dzieli. W czasach, gdy nawet oceny z egzaminu czy szkolnego sprawdzianu są objęte ochroną danych osobowych i nie mogą być wywieszane do publicznego wglądu, związkowcy za przedni uznali pomysł publicznego wywieszania wysokości uposażeń konkretnych ludzi.
Poza tymi oczywistymi zagrożeniami koncepcja OPZZ jest uderzeniem w wolność umów. W porządku wolnościowym, gdzie jednostka ludzka ma prawo do ochrony swoich interesów, możliwość zachowania poufności wybranych ustaleń umowy za zgodą obu stron jest oczywistym prawem jednostkom tym przysługującym. Jego ograniczenie musiałoby być związane z niezwykle poważnym argumentem, na przykład w postaci zabezpieczenia bezpośrednio naruszanych taką umową interesów dalszych, trzecich jednostek. To, że ktoś jest ciekawski, nie jest na pewno wystarczającym argumentem.
Nie jest wystarczającym argumentem też sugestia, że powszechne upublicznienie wysokości pensji wszystkich obywateli przyczyniłoby się do bardziej „sprawiedliwego” ustalania tych sum. Co bowiem może określać sprawiedliwą wysokość wynagrodzenia? Przeświadczenie aktywisty OPZZ? Jedynym miernikiem sprawiedliwości przy ustalaniu wysokości wypłaty jest gotowość płatnika-pracodawcy, aby taką, a nie inną pensję na rynku pracy wypłacić. Nie jest więc niczym niesprawiedliwym, jeśli firma X płaci średnio o 30% więcej pracownikom niż firma Y z tej samej branży. Nie jest też niczym zdrożnym, jeśli prezes firmy Malinowski wyżej ceni pracę księgowości, a niżej HR-u, a prezes Kowalski dokładnie odwrotnie.
W końcu, przeciwko kuriozalnemu pomysłowi OPZZ (pod którym podpisał się także red. Jacek Żakowski, tracąc doprawdy resztki powagi) przemawia też aspekt moralny. Dążenie do poznania wysokości dochodów drugiego, inaczej niż w przyjacielskiej rozmowie, gdy osoba ta dobrowolnie decyduje się je podać, ma w sobie coś zdrożnego, coś z podglądactwa, niezdrowego popędu, który toczy współczesne społeczeństwa. Wielu nie może się oprzeć, gdy w sieci opublikowane zostają zdjęcia paparazzich pokazujące dużo nagiej skóry i klika. Dokładnie ta sama motywacja będzie stać za klikaniem po informację o zarobkach sąsiada, nauczyciela, lekarza, celebrytów. Nie widzę powodu, aby to ułatwiać.
Ostatecznie jeśli autorzy projektu uważają pomysł za świetny, niech wyjdą przed szereg, nie czekają na ustawę, a ogłoszą swoje sprawozdania majątkowe za ostatnie 5 lat. Chętni?