Jarosław Kurski napisał kilkanaście dni temu w „GW”, że odpowiada mu program ugrupowania Ryszarda Petru Nowoczesna, ale nań nie zagłosuje w obawie przed klasycznym syndromem „zmarnowanego głosu”. Kurski obawia się poprzeć, jako wyborca, ugrupowanie balansujące według sondaży na granicy progu wyborczego, ponieważ istnieje ryzyko, że uzyska ono np. wynik 4,99% i nie wprowadzi do Sejmu żadnego posła, zaś całkiem pokaźna liczba głosów przepadnie, nie uzyskując reprezentacji. Te obawy są zasadne, jeśli przyjrzymy się sondażom. Są one obecnie bardzo rozhuśtane, co powoduje, że mniejsze ugrupowania uzyskują wyniki niezwykle rozbieżne. I tak Nowoczesna, ale także PSL czy lewica, wahają się pomiędzy wynikami rzędu 2-3%, a takimi rzędu 5-7%. Ryzyko niepokonania progu 5% jest więc spore, ale niezłe są także szanse, że próg pokonać się jednak uda.
Co więc czynić ma wyborca, który – jak Jarosław Kurski, ale także autor tego tekstu – nie chce zwycięstwa PiS, ma krytyczne podejście do bilansu rządów PO, ale generalnie na pewno woli kontynuację rządów obecnej koalicji, być może uzupełnionej i skorygowanej programowo przez wkład Nowoczesnej? Kurski odpowiada: głosujmy na PO, a od Nowoczesnej oczekujmy, że zrezygnuje ze startu z własnych list, wejdzie w sojusz wyborczy z PO i w ten sposób zażegna ryzyka związane z progiem wyborczym, a zamiast tego wzmocni optymalizację wyniku poprzez przełożenie sumy antypisowskich głosów popierających obecnie PO i Nowoczesną na jak największą liczbę szabel w Sejmie.
Filozofia Kurskiego ma jednak poważne wady. Już jakiś czas temu, zanim pojawiła się Nowoczesna, poparcie dla PO spadało, ale odchodzący od Platformy wyborcy nie pojawiali się w elektoratach innych partii. Byli to ludzie zawiedzeni, zasilający grupę wyborców planujących nie głosować na nikogo. Niektórych z nich oferta Petru przekonała i za jej pośrednictwem wrócili oni do zamiaru aktywności w postaci oddania głosu w wyborach. Mechanizm rekrutacji poparcia przez Nowoczesną oznacza więc, że zebrała ona wyborców popierających umiarkowanie liberalny program modernizacyjny, który w deklaracjach formułuje także PO, ale są to ludzie, którzy Platformę skreślili ze względu na ocenę jej dwóch kadencji przy władzy. Chcą alternatywy. Start kandydatów Nowoczesnej z listy PO nie będzie przez nich w żadnym wypadku postrzegany jako alternatywa. Uznają taki ruch za kapitulację Nowoczesnej, utratę wiarygodności przez Ryszarda Petru jako liberalnego krytyka rządów PO-PSL. Odwrócą się od nowej inicjatywy i powrócą do planów absencji wyborczej. Oznacza to, że zsumowanie poparcia PO i Nowoczesnej w bezpiecznych obszarach daleko od progu wyborczego nie nastąpi. Wspólna lista będzie zasadniczo cieszyć się takim poparciem, jakie wcześniej miała sama PO, zwolennicy Nowoczesnej zostaną utraceni w liczbie na dziś 3-6%. Cel zwiększenia liczby szabel w Sejmie nie zostanie zrealizowany, sukces PiS nie stanie się mniej prawdopodobny.
Niestety, ryzyka progu nie unikniemy. Nowoczesna musi wystartować samodzielnie i w dalszym ciągu ugruntowywać swoją pozycję merytorycznego krytyka licznych niedociągnięć rządów PO, który pomimo tego wysoko stawia podobne jak Platforma wartości. Zwolennicy tych wartości, które są PO i Nowoczesnej wspólne, zamiast bać się utraty głosu, powinni spowodować, że głosu nie utracą i… zagłosować do Sejmu na Nowoczesną. Powinni tak zrobić także niektórzy (np. podzielający część krytycznych uwag Petru) zwolennicy PO, którzy chcą zwiększyć szansę swojej partii na większość koalicyjną w nowym Sejmie. Chodzi o to, aby użyczyć Nowoczesnej tyle głosów, by zamiast stawianego przez Kurskiego jako strach na wróble wyniku 4,99%, uzyskała ona co najmniej 5,01% i zdobyła mandaty. Wówczas, dzięki przesunięciu nawet niedużej ilości głosów z puli PO do puli Nowoczesnej, przy takim samym wyniku łącznym obu partii, uzyskają one o kilkanaście (może nawet 20) mandatów więcej w Sejmie, gdyż Nowoczesna weźmie udział w ich podziale, miast dostać zero. Te mandaty dla Nowoczesnej mogą przy dobrych wiatrach oznaczać, że PiS (z Kukizem) będzie dysponować 229 mandatami, zamiast np. 244.
Zatem, jeśli Jarosław Kurski i podobnie doń myślący zwolennicy PO sympatyzujący z Nowoczesną, chcą jak najlepszego wyniku łącznego obu tych list, to muszą ruszyć głową i zagłosować taktycznie. Do Sejmu na Nowoczesną, do Senatu na PO. To dużo lepsza droga niż apele o jedność, która byłaby jednością list, polityków, kandydatów i działaczy, ale ponownym rozwodem z wyborcami.
O autorze:
Piotr Beniuszys
Piotr Beniuszys - politolog i socjolog, tłumacz, specjalista w dziedzinie historii liberalizmu i ewolucji zachodnioeuropejskich partii liberalnych, członek zespołu redakcyjnego i publicysta "Liberté!", pisał także na łamach "Gazety Wyborczej", tygodnika "Polityka", "Dziennika Gazety Prawnej" oraz dla Instytutu Obywatelskiego. Autor wydanej w 2022 w ramach Biblioteki Liberté! antologii tekstów "Bariery dla liberalizmu". Twitter: @piotr_beniuszys.
Przeczytaj również
Piotr Beniuszys
Bariery dla liberalizmu
Lektura obowiązkowa dla wszystkich zwolenników i zwolenniczek liberalnego ustroju!
Wojciech Sadurski
Konstytucyjny kryzys Polski
Książka stanowi zaktualizowane i przygotowane dla polskiego czytelnika wydanie „Poland's Constitutional Breakdown”.