Trudno, aby dla przeciętnego obywatela poszanowanie dla prawa stało się czymś ważnym, jeśli polscy politycy raz po raz, z dowolnego powodu lekceważą konstytucję. Jak się okazuje, niemal każdy pretekst jest dobry, aby konstytucję zignorować. Gdy trzeba łatać budżet popsuty latami zaniechania reformatorskiego i sięgnąć po środki obywateli w OFE. Gdy opinia publiczna pod wpływem tabloidowych podszeptów boi się wyjścia zbrodniarza z więzienia i nie ufa policji, że będzie w stanie zagwarantować bezpieczeństwo przed nim. Dzięki wczorajszej publikacji „Washington Post” wiemy jednak, że czasami wystarczy 15 milionów dolarów.
Jeszcze 25 lat temu Polska była satelitą obcego mocarstwa i ludzie, którzy wówczas byli w kręgach władzy owego państwa na drodze socjalizacji wtórnej wdrożyli się w pewien sposób myślenia i działania, który cechuje swoista, źle pojęta dyspozycyjność i spolegliwość. W nowych warunkach Polski demokratycznej niektórzy z owej elity niesuwerennej władzy pozostali w polityce i choć przestawili zwrotnice przystosowując się do nowych warunków i oczekiwań wyborców, to jednak socjalizacja pozostała. W latach 2001-3 owocem tej okoliczności stały się Stare Kiejkuty.
Oczywiście, ze złem trzeba walczyć, a terroryzm to jedna z najgorszych jego form we współczesnym świecie. Gdy jednak ma się elementarną świadomość, że walka świata liberalno-demokratycznego z terrorem jest także walką o wymiarze etycznym, to nie można utrzymywać, że wygrywa się ją, sięgając po metody z własną etyką, zasadami i konstytucjami niezgodne. Takie zwycięstwo jest faktycznie porażką, a jego skuteczność często po latach objawia swoją pyrrusową naturę.
W Polsce na czele rządu stał wówczas człowiek spolegliwy i dyspozycyjny, przyzwyczajony do pozycji satelickiej. Jak się okazuje, wystarczyło mu i jego współpracownikom marne peanuts, 15 milionów przekazane w dwóch kartonach, aby zdeptać własną ustawę zasadniczą i zbrukać wartości, na których zasadza się nasze credo społeczno-polityczne. Tanio, nie da się ukryć.
Pamiętajmy o tym, zanim udamy się do urn w ramach maratonu wyborczego 2014-15.