Wczoraj zapadł wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie wytoczonej Polsce przez dwóch byłych więźniów tajnego oraz nielegalnego więzienia, jakie CIA zorganizowała sobie w latach 2002-03 za zgodą ówczesnych władz na terytorium Polski. Wyrok zapadł jednomyślnie. Trafnie i sprawiedliwie ocenia okoliczności zdarzenia, punktuje naruszenia praw własnych i międzynarodowych, jakich dopuściły się wtedy władze Polski.
Można się zżymać na ten wyrok i wiele osób tak czyni. 1. USA przed Trybunałem nie stanęły, choć oczywistym jest, ze to ten kraj jest tu głównym sprawcą, ponosi największą odpowiedzialność i winien ponieść najsurowszą karę. 2. Źródłem zrozumiałem irytacji jest też fakt, że sędziowie przyznali rację ludziom spod tzw. ciemnej gwiazdy, którzy najpewniej byli i są uwikłani w zbrodnicze działania o charakterze terrorystycznym. 3. W końcu, ucierpiał polski patriotyzm, gdyż wyrok Trybunału zawstydza nasz kraj, pokazuje go międzynarodowej opinii publicznej w bardzo niedobrym świetle.
Z drugiej strony jest jednak też tak, że: 1. USA nie zmusiły nas siłą czy szantażem do udostępnienia ich służbom infrastruktury w Starych Kiejkutach dla prowadzenia nielegalnych działań. Polska zgodziła się na to posiadając świadomość, powiedzmy oględnie, kontrowersyjnych metod działania, stosowanych przez służby USA w okresie funkcjonowania ówczesnej, republikańskiej administracji. Polskie instytucje na pewno zadały sobie pytanie o to, dlaczego Amerykanie chcą tych ludzi przetrzymywać w Polsce, a nie w USA, więc musiały także ustalić, że przyczyną jest nielegalny w świetle prawa USA charakter planowych przez nich działań. A jeśli coś jest w USA nielegalne, to zwykle z dobrego powodu. Na tyle dobrego, iż także i w Polsce to nielegalne być powinno, albo – jak w tym przypadku – już jest. 2. Jestem jednym z ostatnich ludzi, którzy byliby skłonni coś dobrego powiedzieć o islamskich fanatykach, o terrorystach nie wspominając. Jednak ochroną związaną z dorobkiem praw człowieka objęci są wszyscy ludzie z dobrego powodu. Jeśli najgorszy typ jest chroniony przed nieludzkim traktowaniem, to tzw. zwykły obywatel czuje się podwójnie bezpieczny. To także kwestia standardów. W tamtym okresie naszej, liberalno-demokratycznej cywilizacji, opartej o przeświadczenie o nietykalności ludzkiej godności, wojnę (także ideologiczną) wypowiedzieli ludzie z dumą depczący te fundamentalne dla nas wartości. Rezygnując z owych wartości w imię skuteczności walki z nimi możemy na pewno wygrać z nimi wojnę w klasycznym jej rozumieniu, ale na płaszczyźnie ideologicznej zwycięzcami byliby oni, ponieważ obnażyliby słabość naszych cywilizacyjnych filarów oraz kruchość naszych charakterów. 3. W końcu, pamiętajmy o fakcie, że nie tylko działania podejmowane przez Amerykanów w Starych Kiejkutach były nielegalne w świetle polskiego prawa. Tu można argumentować, że Polacy nie mieli bladego pojęcia, co się tam dzieje. Jednak taka argumentacja prowadzi automatycznie do sformułowania innego zarzutu, ponieważ udostępnienie obcych instytucjom części terytorium RP dla ich działań z jednoczesną rezygnacją z kontroli nad następującymi tam zdarzeniami, jest także nielegalne. Oznacza to, że prawo przez polskie władze zostało tak czy inaczej poważnie naruszone i to ta decyzja jest praźródłem godzącego dziś w nasz patriotyzm wstydu. Dlatego to ówczesny rząd jest winien uszczerbku na wizerunku naszego kraju, bynajmniej nie Trybunał.
Mówiąc brutalnie: Polska doigrała się na własne życzenie. Ciągle, obserwując, komentując i analizując różne afery, począwszy od drobnych przewin lokalnych urzędników, a skończywszy na katastrofie smoleńskiej, widzimy polski problem z podejściem do prawa, które w najlepszym razie można opisać słowami „po macoszemu”. Kiedyś ochrzciłem to mianem jakośtobędzizmu (choć samo słowo wpadło mi gdzieś w ucho, więc jest zapożyczone) i także tutaj je przywołam. Jest „wojna z terrorem”, nie wiemy jeszcze, że ówczesny prezydent USA jest swoistym przeciwieństwem Midasa, od niedawna jesteśmy w NATO, czujemy chwilę próby, chcemy pomóc i się wykazać. W tych okolicznościach jakośtobędzizm powoduje, że rząd macha ręką na konstytucję i prawo międzynarodowe. No bo kto się o tym dowie? E tam, „prawo prawem, a życie życiem”. Dalej: wyrok Trybunału zapada dzisiaj bez adekwatnej obrony ze strony Polski, ponieważ cały czas trwa jeszcze utajnione postępowanie prokuratury. Od ilu to już lat ono trwa? Ile razy powtórzono już, że katastrofalna przewlekłość w działaniach polskiego wymiaru sprawiedliwości jest niezwykle szkodliwa? Tym razem doigrało się państwo i to ono ponosi konsekwencje niekończących się procedur. Zazwyczaj konsekwencje ponosili obywatele i firmy. Być może dlatego politykom brakuje od x lat energii, aby ten problem spróbować rozwiązać. W końcu: teoretycznie, w zastępstwie guzdrzącej się prokuratury, sprawę mogli wziąć za rogi polityce w komisji ds. służb specjalnych, albo nawet w powołanej komisji śledczej. Ale i tu podejście do prawa stoi na przeszkodzie. Z góry bowiem jest jasne, ze prawo prawem, ale nasza klasa polityczna nie zrobi krzywdy swoim, nie wskaże winnych, nie pociągnie do odpowiedzialności.
Tak więc jest wyrok poważanego w świecie Trybunału. I jest Polska święcąca oczami Leszka Millera, który Trybunał ten oskarża o sprzyjanie terrorystom i wymachuje szabelką. Trudno się nie wstydzić.