Raport Senatu USA w sprawie nielegalnych tortur stosowanych przez CIA wobec podejrzanych o terroryzm w okresie ostatniej republikańskiej administracji stawia soczystą kropę nad „i” w polskim wątku tej sprawy. Polskie władze, wywodzące się z SLD, wzięły w latach 2002-03 udział w procederze skandalicznego naruszenia praw człowieka, międzynarodowych przepisów prawa oraz naturalnie Konstytucji RP w imię podkreślenia nuworyszowskiego entuzjazmu sojuszniczego 5 lat po przystąpieniu do NATO, być może z dobrą wolą i zamiarami, którymi jednak i ta droga do piekła okazała się wybrukowana. W kolejnych latach, gdy amerykańskie media, międzynarodowe instytucje strzegące przestrzegania standardów praw człowieka, a w końcu postępowanie polskiej prokuratury odkrywały coraz więcej szczegółów torturowania ludzi w Starych Kiejkutach, Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski raz po raz składali wobec opinii publicznej kłamliwe dementi, aby teraz w końcu od nich odstąpić, zmienić strategię swojej rozpaczliwej obrony na przedstawianie argumentów mających usprawiedliwiać naruszenia konstytucyjne i lekceważenie ochrony praw człowieka. Inaczej niż media amerykańskie, które nadal z całą surowością usiłują kontrolować postępowanie tamtejszej władzy (co skutkuje odkrywaniem spraw w rodzaju programu dronów, masowego zbierania danych, szpiegowania liderów sojuszniczych państw i ich obywateli) nasze, w miażdżącej większości, szukają wymówek dla decydentów rządu SLD, które pozwoliłyby zwolnić ich z odpowiedzialności, albo przedstawić w oczach opinii publicznej ich czyn jako zrozumiały i uzasadniony. Być może dlatego w Polsce obywatel stoi na tak słabej pozycji w porównaniu z agendami aparatu przymusu państwa.
Argumenty, a raczej usprawiedliwienia, jakimi próbuje się nas przekonać o znikomym ciężarze gatunkowym sprawy starokiejkuckiej są nietrafne. Powtarzany, niemal z dumą, co jest co najmniej dziwne, argument, iż polskie władze nie wiedziały nic o tym, co Amerykanie wyczyniają w użyczonym im „lokalu” na polskiej prowincji, w najmniejszym stopniu nie zwalnia polskich władz z odpowiedzialności za tortury. Władze państwa odpowiadają z automatu za wszystko, co dzieje się na ich terytorium za ich zgodą. Skoro wiedziały o aktywności CIA w Polsce miały obowiązek wiedzieć, na czym ona polega. Brak wiedzy to zrzeczenie się jurysdykcji nad częścią terytorium państwa, co jest naruszeniem konstytucji. Dziś Kwaśniewski narzeka, że nie pomyślano o zawarciu z USA memorandum w sprawie zasad przebiegu ówczesnej współpracy (umowę o obowiązywaniu polskiego prawa na terenie ewentualnych amerykańskich instalacji militarnych itp. w RP Polska zawarła z USA dopiero w 2009 r.). To zaniedbanie stworzyło warunki do pogwałcenia w Polsce praw człowieka. Niewiedza, tak jak w przypadku niewiedzy obywatela o kształcie prawa, nie zwalnia z odpowiedzialności. Raczej ją potęguje, gdyż podnosi w tym przypadku do rangi naruszenia konstytucji.
Żadnym argumentem nie jest też usiłowanie przedstawienia działań z lat 2002-03 jako uzasadnionej „pomocy sojusznikowi, który został napadnięty”. Stany Zjednoczone nie cierpiały na deficyt lokali do przetrzymywania podejrzanych o terroryzm i poddawania im niedozwolonym formom traktowania. Żadnej pomocy Polski, Litwy i Rumunii nie potrzebowały, nie do tego. Polska była potrzebna w roli „czarnej dziury”, nieszanującego się i własnego prawa bantustanu, w którym „taki numer przejdzie”. Była potrzebna tylko po to, aby nielegalne czynności nie miały miejsca na terytorium USA, co generowałoby zupełnie inny poziom odpowiedzialności po stronie pracowników uczestniczących w operacji. Jeśli to w czyimś rozumieniu oznacza „stanięcie na wysokości zadania”, to pozostaje pogratulować.
Najczęściej pada argument o „atmosferze czasu”, kilka miesięcy po atakach z 11.09.2001. Stawianie tego argumentu w zderzeniu z przepisami prawa to fatalny pomysł, przynoszący na myśl np. obozy internowania dla Amerykanów japońskiego pochodzenia po Pearl Harbour. Zaskakujące jest, że ten argument pada z ust dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, najbardziej konsekwentnych bojowników przeciwko idei IV RP, która przecież także była próbą naruszania porządku konstytucyjnego pod wpływem atmosfery czasu, antykorupcyjno-prolustracyjnego wzmożenia w połowie lat zerowych XXI wieku.
Udział Polski w tamtej operacji CIA to moralne bankructwo polskiego państwa. Niewielu w Polsce, którzy tak często piszą o wizerunku naszego kraju za granicą, o Solidarności, pokojowym obaleniu totalitaryzmu, o historii sukcesu modernizacyjno-gospodarczego w latach 90tych, a następnie w okresie kryzysu po roku 2008, zwraca uwagę na to, że w dość licznych i czytanych/słuchanych kręgach na ten wizerunek ma także postawa Polski w tej sprawie. I rzuca się cieniem. Było tak już wtedy, gdy Zachód podzieliła sprawa iracka, a Polska stanęła w tej dyskusji po złej stronie. Teraz raz jeszcze wraca to rykoszetem. Nie powiodły się próby tuszowania, wieloletnie kłamstwa nic nie dały. Prawda, jak zwykle, w końcu wypływa na powierzchnię. Czas najwyższy na rachunek za grzechy, mocne postanowienie poprawy, wyznanie win, przyjęcie kary, pokutę i zadośćuczynienie.