W najbliższych dniach lub tygodniach partia rządząca przeprowadzi przez ścieżkę legislacyjną trzy ustawy, które doprowadzą do podporządkowania polskiego sądownictwa jej politykom. Wskutek tych działań teoretycznie nic nie musi się zmienić. Znajdujący się pod kontrolą władzy sędziowie mogą nadal orzekać bez nacisków i sprawiedliwie, a politycy mogą żadnych nacisków nie wywierać. Problem polega na tym, że to jak z tym będzie, w nowym porządku prawnym będzie zależeć już tylko od woli tych polityków, od ich łaski i niełaski.
Potencjalnie ustawy o sądach powszechnych, Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym tworzą system, z którego wyłonić może się społeczeństwo ludzi nierównych wobec prawa, podzielonych na dwie kasty lub – mówiąc starym językiem – stany społeczne. Jeden, wyższy i uprzywilejowany stan, będą tworzyć ludzie związani z władzą, czy to poprzez członkostwo w partii władzy, czy to poprzez okazywane otwarcie sympatie polityczne z nią, czy to poprzez formalne i nieformalne związki z jej wpływowymi ludźmi. Stan drugi, niższy i upośledzony, tworzyć będzie reszta społeczeństwa. Możliwe, że praktyka spowoduje wykształcenie jeszcze stanu trzeciego, złożonego ze zidentyfikowanych przez władzę jej krytyków, przeciwników i wrogów. Oni staliby się naturalnie dla partyjnego wymiaru sprawiedliwości swoistymi podludźmi. Najbardziej oczywistą konsekwencją takiej konstrukcji będą wyroki motywowane politycznie i ignorujące przepisy prawa. Ale problem nie dotknie tylko spraw z politycznym kontekstem. Przenieść się może natychmiast na wszystkie typy spraw sądowych, w tym cywilne sprawy związane z prywatnym i zawodowym życiem obywateli. Przedstawiciele drugiego i trzeciego, czyli gorszych stanów społecznych, nie będą mieli żadnych szans na wygranie sprawy sądowej z przedstawicielem stanu pierwszego. Obojętnie, kto był winny stłuczki w zdarzeniu drogowym, kto postawił płot za granicą działki budowlanej, kto nie dotrzymał warunków umowy, kto odmówił zapłaty należnej faktury, kto zdradził kogo w rozpadającym się związku małżeńskim. Fakty i racje stracą na znaczeniu, gdy jedna ze stron będzie dla pisowskiego sądu uprzywilejowana, a druga nie.
Partia władzy kontroluje policję, służby specjalne, prokuraturę, Trybunał Konstytucyjny, a teraz kontrolą obejmie wszystkie sądy w kraju. W ten sposób zyska wolną rękę, aby arbitralnie i bez żadnych podstaw faktycznych wszczynać postępowania, stawiać przed sądem i nawet zamykać w więzieniu z wyrokiem ludzi, których postanowiła z dowolnych przyczyn zwalczać. Może stosować polityczne represje, zastraszać, wymuszać na ludziach wycofanie się z aktywności publicznej czy publicystycznej. Każda władza korumpuje, ale władza absolutna korumpuje absolutnie. Gdy politycy partii władzy zyskają absolutną władzę nad wymiarem sprawiedliwości, nie powstrzymają się od jej użycia w stopniowo coraz bardziej licznych przypadkach. Skutkiem tego będzie jawna niesprawiedliwość i straszna krzywda ludzka.
Jeśli do tego zaś dojdzie i ludzie zostaną skrzywdzeni, to moralna odpowiedzialność i wina za to spadnie nie tylko – co jasne – na aktywistów obecnej partii władzy, którzy swych przywilejów będą nadużywać, ale także na wszystkich zwolenników, popleczników i klakierów tego rządu. Od teraz nie ma już usprawiedliwień: „nie wiedziałem, co się może stać”, „popierałem ich, bo pomogli rodzinom z 500+ i krzywda nikomu się nie działa”, „chciałem dać im szansę po 8 latach, bo inni zawiedli”. Teraz jest jasne, że powstaje konstrukcja, która jest tylko o jedną decyzję przywódcy oddalona od przeistoczenia się w dyktaturę. To jeszcze nie nastąpiło, ale po wejściu w życie tych trzech ustaw może nastąpić w dowolnym momencie. Gdy konsekwencje w postaci skrzywdzenia konkretnych ludzi nastąpią, wielu dzisiejszych zwolenników będzie się wstydzić, przepraszać za ignorancję lub niefrasobliwość, niektórzy będą wypierać się swoich dzisiejszych ocen i zakłamywać fakty. Ale, moi Państwo, wtedy już będzie za późno. Lada moment może być za późno.
Twitter: @piotr_beniuszys